Jak informowaliśmy w 2018 roku, potomkowie przedwojennych właścicieli majątku starali się dowiedzieć, czy nieruchomość zgodnie z przepisami trafiła w ręce Skarbu Państwa (na mocy dekretu Polskiego Komitetu Wyzwolenia Narodowego z 6 września 1944 roku o wprowadzeniu reformy rolnej), a co za tym idzie – czy jest szansa oddania go w ręce rodziny. Przeprowadzona po wojnie reforma rolna spowodowała bowiem, że majątek został przejęty przez władze państwowe i przeznaczony na cele rolnicze. W efekcie przez kolejne lata funkcjonowało na jego ziemiach Państwowe Gospodarstwo Rolne. Następnie nieruchomość stanowiła własność Skarbu Państwa, znajdując się w zasobie Krajowego Ośrodka Wsparcia Rolnictwa. Dzierżawił ją lokalny przedsiębiorca.
Wojewoda zlecił więc pewne czynności Urzędowi Miejskiemu w Bojanowie - między innymi przepytanie mieszkańców wsi na okoliczność związku funkcjonalnego zespołu pałacowego z częścią gospodarczą, która wchodziła w skład majątku ziemskiego.
Czasy świetności pałacu w Tarchalinie dawno minęły
Pałac w Tarchalinie - jak podają źródła historyczne - to klasycystyczny dwór, jeden z najlepszych w Wielkopolsce przykładów tzw. „stylu krajowego”. Wybudowano go w roku 1912. Jego charakterystycznym elementem jest 4-kolumnowy portyk, który powstał w 1930 r. Dwór jest parterowy, a mieszkalne poddasze ukryte jest w wysokim, łamanym dachu. Choć obecnie obiekt, podobnie jak jego otoczenie, jest mocno zaniedbany, nadal robi wrażenie.Mieszkańcy Tarchalina, z którymi rozmawialiśmy kilka lat temu, pamiętają czasy, kiedy zarówno budynek, jak i przylegający do niego park wyglądały zupełnie inaczej.
- Gdy obiekt był częścią PGR - pałac był zadbany, zamieszkany i nawet remontowany. Park był piękny. Wszystko wykoszone, wygrabione, krzewy przystrzyżone. Gdy jako dzieci tam biegaliśmy, to jakiś nadzorca gonił nas ciągle, żebyśmy czegoś nie zniszczyli - wspominali mieszkańcy Tarchalina. Obiekt i jego otoczenie zaczęły popadać w ruinę, na początku lat 90-tych, gdy przestały działać państwowe gospodarstwa rolne.
Kim byli właściciele majątku i pałacu w Tarchalinie?
Ostatnimi właścicielami majątku przed wybuchem II wojny światowej byli Jan Donimirski i jego żona Halina. On pieczętował się herbem Brochwicz, a jej potomkowie - herbem Łodzia. Według źródeł historycznych, obszar dóbr Donimirskich w 1926 r. wynosił 559 hektarów. Przed wojną ich majątek miał być jedynym niezadłużonym w okolicy, który wypłacał pracującym w nim ludziom pieniądze.Po wybuchu II wojny światowej rodzina Donimirskich została wypędzona z tarchalińskiego majątku i zamieszkała w Warszawie na Woli, przy ul. Ciepłej. Wiadomo też, że w trakcie okupacji małżonkowie byli członkami organizacji konspiracyjnej Związek Syndykalistów Polskich. Po zakończeniu wojny starali się o odzyskanie swoich dóbr w Tarchalinie, ale bezskutecznie. Cały majątek został upaństwowiony.
Jan Donimirski zmarł 1974 roku w wieku 76, a jego żona w 1981 r. - mając lat 79.
- Państwo Donimirscy mieli troje dzieci. Pani dziedziczka była jakiegoś rodzaju wiejskim lekarzem, bo jak ktoś we wsi chorował to brała torbę pod pachę i udawała się do niego. Była opiekuńcza, ale też wymagająca - przypominali mieszkańcy Tarchalina zaznaczając, że ich wiedza na temat posiadłości może nie być dokładna, bo pochodzi głównie ze wspomnień rodziców. Osoby, które pracowały w majątku lub utrzymywały bliższe kontakty z jego właścicielami już nie żyją.
- Wiemy jedynie, że krzyż stojący w miejscowości ma związek z Donimirskimi, bo oni go ufundowali. Jeden z ich synów ciężko zachorował, a gdy wyzdrowiał ufundowali krzyż - zdradziła z kolei Urszula Czerwińska, sołtys Tarchalina.
Spadkobiercy rodziny Donimirskich starali się o zwrot nieruchomości
Zdjęcie rodziny Donimirskich można obejrzeć w kronice sołectwa. Jest to kopia fotografii, którą Halina Donimirska nadesłała swojej znajomej i rówieśniczce z Tarchalina - Franciszce Kapale. Syn i synowa pani Franciszki przez jakiś czas utrzymywali kontakty z rodziną Donimirskich. Byli właściciele pałacu w Tarchalinie mieli troje dzieci. Najstarszy Andrzej mieszkał w Krakowie i był wykładowcą na Uniwersytecie Jagiellońskim, a także pisarzem (literatura fantastyczna - przyp. red). Młodszy, Zygmunt - nauczyciel - osiadł w Lubiniu. W 1989 roku, gdy upadły PGR-y, synowie Donimirskich zastrzegli sobie prawo własności pałacu, parku, stawu i lasu przy pałacu. Wówczas nie udało im się jednak majątku odzyskać.Dwaj starsi synowie Donimirskich już nie żyją Dziś żyje tylko najmłodszy, Marek - prawnik z Wrocławia, urodzony w 1934 roku.
Spadkobiercy byłego właściciela Jana Donimirskiego wnieśli o ustalenie, czy majątek (dwór i park) podlegał reformie rolnej, w efekcie której przeszedł na własność Skarbu Państwa. W ich ocenie, dwór wraz z parkiem stanowił odrębną część i nie był połączony z obiektami gospodarskimi, dlatego powinien wrócić w posiadanie rodziny. O tym, jakie Donimirscy mają plany wobec dworu, rozmawialiśmy w 2018 roku z Markiem Donimirskim - najmłodszym synem jego przedwojennych właścicieli.
To on, jego bratowa (żona nieżyjącego Zygmunta - przyp. red.), jej syn oraz dwoje dzieci jego najstarszego brata Andrzeja, czyli: Adam Donimirski, który jest pełnomocnikiem rodziny i w jej imieniu wystąpił do wojewody oraz jego siostra, mieszkająca na stałe w Anglii.
W rozmowie z portalem, Marek Donimirski, przyznał, że rodzina nie ma jednak żadnych planów wobec majątku.
- Dwór jest w kompletnej ruinie. Do tego mieszkają w nim ludzie. Nie bardzo wiemy, co mielibyśmy z nim zrobić. Liczymy raczej na wypłatę odszkodowania. Na razie taki scenariusz przewidzieliśmy, ale może się to zmienić. Tam nie ma ani wody, ani terenów leśnych – nie jest to obszar atrakcyjny turystycznie. Dodatkowo jest on położony przy samej drodze, więc zrobienie jakiegoś pensjonatu, czy hotelu jest mało rentowne. Trzeba mieć ciekawą okolicę, żeby ściągnąć chętnych w takie miejsce. Dlatego też ja, jak również moja rodzina, nie widzimy celu zagospodarowania tego w ten sposób. Natomiast wszyscy mamy pourządzane domy i nie zamierzamy się tam sprowadzać - przyznał Marek Donimirski, zaznaczając, że w 1934 roku, kiedy się urodził, pałac nie był jeszcze ukończony.
Choć mieszkał tam jedynie do 1939 roku, to układ dworu pamięta bardzo dokładnie. I parku też.
- Wiem, jakie było umeblowanie, gdzie się wchodziło do poszczególnych pomieszczeń. Miałem wtedy 5-6 lat. Wnętrza były piękne. Był tam olbrzymi salon, duża jadalnia z herbowymi meblami, gabinet mojego ojca - wspominał.
Pałac w Tarchalinie wrócił w ręce rodziny Donimirskich
Jak przekazał nam przedstawiciel Donimirskich, rodzina od dawna starała się o zwrot całego majątku, ale w międzyczasie weszły w życie przepisy uniemożliwiające odzyskanie ziemi ornej i budynków gospodarczych. Pozostała więc tylko możliwość uzyskania parku i dworu.Cała procedura trwała kilka lat, ale wreszcie się zakończyła.
Jak się dowiedzieliśmy, decyzją wojewody wielkopolskiego zespół pałacowy w maju 2023 roku wrócił w ręce spadkobierców. Ustalono bowiem, że nie podlegał on pod działanie dekretu Polskiego Komitetu Wyzwolenia Narodowego o reformie rolnej. W efekcie, na mocy decyzji KOWR, przedsiębiorca dzierżawiący nieruchomość przekazał dwór potomkom ostatnich właścicieli.
Zwróciliśmy się do przedstawiciela rodziny Donimirskich z prośbą o odpowiedź na pytanie, co zamierzają zrobić z pałacem. Do tematu wrócimy.
ZOBACZ TEŻ: Chcą ratować mauzoleum w Kawczu