W lipcu 30-letnia mieszkanka Miejskiej Górki usłyszała zarzut zabójstwa własnego dziecka, którego miała dokonać kilkanaście minut po porodzie. Została aresztowana. W ostatnich dniach pojawiły się pogłoski, jakoby kobietę wypuszczono na wolność. Prokurator je dementuje.
Do makabrycznego odkrycia doszło 2 lipca. Do rawickiego szpitala została przywieziona 30-letnia mieszkanka Miejskiej Górki, która kilka godzin wcześniej urodziła dziecko. Noworodka jednak przy niej nie było. Zwłoki dziecka policjanci znaleźli w szafie, w mieszkaniu kobiety.
Jak się okazało, i co później potwierdziła prokuratura, nikt z najbliższego otoczenia prawdopodobnie nie wiedział o ciąży kobiety, bo zmiany w swoim wyglądzie rzekomo tłumaczyła poważną chorobą. Nieświadomy miał być też partner 30-latki, który zawiózł ją do szpitala. Policja pod nadzorem prokuratury wszczęła postępowanie, najpierw jednak w sprawie dzieciobójstwa. Przypuszczano bowiem, że do śmierci noworodka mogło dojść w okresie porodu lub pod wpływem jego przebiegu.
Zarzuty zmieniono po sekcji zwłok dziecka. Biegli ustalili, że chłopiec żył co najmniej kilkanaście minut po porodzie, ciąża była donoszona i dziecko miało szansę przeżyć, gdyby otrzymało odpowiednią pomoc. - Po zapoznaniu się z materiałem dowodowym uznano, że mamy do czynienia z zabójstwem - wyjaśniał Michał Smętkowski, rzecznik prokuratury okręgowej w rozmowie z „Życiem Rawicza”.
30-latka została aresztowana na 3 miesiące. Termin ten upływał właśnie na początku października i wtedy pojawiły się pogłoski, jakoby kobieta znajdowała się na wolności. Prokurator Michał Smętkowski dementuje jednak te informacje. - Postępowanie przeciwko Alicji B. - podejrzanej o przestępstwo z art. 148 § 1 kk, jest nadal w toku - zaznacza Smętkowski i dodaje, że w stosunku do podejrzanej nadal jest stosowany areszt tymczasowy, obecnie przedłużony do 1 stycznia 2020 roku. Na temat dotąd poczynionych ustaleń w śledztwie, prokurator nie chce rozmawiać.
