Zwyczaje wielkanocne miały dawniej wymiar magiczny. Próbowano za ich pomocą sprowadzić wiosnę i urodzaj, zapewnić sobie pomyślność, odpędzić złe duchy. Wiele z nich wywodziło się z kultów pogańskich, lecz z czasem ludzie nadali im nowe znaczenie, kojarzące się ze śmiercią i zmartwychwstaniem Chrystusa. Do dziś przetrwała niewielka część dawnych zwyczajów, kultywujemy je też raczej z przywiązania do tradycji, a nie ze względu na wiarę w ich sprawczą moc.
- Wiele odprawianych wiosną obrzędów agrarnych, których celem było zapewnienie wegetacji roślin, po przyjęciu chrześcijaństwa zbiegło się w czasie ze świętami kościelnymi Wielkiego Tygodnia i Wielkanocy. Przez to doszło do zespolenia niektórych ludowych zwyczajów wiosennych i obrzędami kościelnymi - pisze Lidia Korczak w pracy "Obyczaje w Polsce".
Przed Wielkanocą zakopywano, bito i wieszano
Dawniej, zanim nadszedł czas radosnego świętowania, trzeba było pożegnać zimę (topienie marzanny, śmiercichy), a potem Wielki Post, którego przestrzegano bardzo rygorystycznie. Nic więc dziwnego, że z lubością zakopywano śledzie, czy palono w ogniskach żur - dwie postne potrawy, których po kilku tygodniach jedzenia wszyscy mieli serdecznie dość.W Wielkim Tygodniu w niektórych regionach wieszano Judasza. Zwyczaj ten pierwszy raz został odnotowany w XVIII wieku. Polega na wieszaniu w Wielką Środę lub Wielki Czwartek słomianej kukły wyobrażającej apostoła, który zdradził Jezusa. W Wielki Piątek strącano ją, bito i ciągnięto po wsi, a na koniec palono lub topiono.
Wielki Czwartek lub Wielki Piątek były też dniami kąpieli w stawie lub rzece, co miało zapewnić zdrowie, urodę i ochronę przez złymi duchami. Stricte chrześcijańskim zwyczajem było jedzenie w Wielki Czwartek - na pamiątkę Ostatniej Wieczerzy - postnej kolacji, zwanej tajnią. Często po jej zakończeniu wygaszano ogień w piecu, by rozpalić go dopiero od świecy paschalnej święconej w Wielką Sobotę.
Inną zapomnianą już tradycją o charakterze wyłącznie chrześcijańskim było nabożeństwo odprawiane we wszystkie dni Triduum Paschalnego, zwane ciemną jutrznią.
- Modlono się wtedy przy 15 świecach, z których 14 (symbolizujących 12 apostołów i 2 nieznanych z imienia uczniów, którzy opuścili Jezusa w czasie męki) wygaszano pojedynczo po każdym z 14 psalmów. Ostatnia świeca płonęła do końca bądź gaszono ją na znak śmierci Jezusa. Po zakończeniu jutrzni gwałtownie zamykano brewiarze i uderzano nimi o pulpity, a powstały hałas miał przypominać trzęsienie ziemi i złorzeczenia świadków męki Chrystusa - przypomina Joanna Minksztyn w książce "Tajemnice obyczajów i tradycji w Polsce".
Wielkanoc - czas na zadbanie o plony i uczucia
Po zakończeniu najbardziej uroczystej w całym roku mszy świętej - rezurekcji gospodarze ścigali się w drodze do domów. Wierzono, że kto pierwszy dotrze do swojej chałupy, pierwszy też zakończy żniwa.
Wielkanoc była też czasem obdarowywania się pisankami. Taki prezent świadczył o wzajemnej sympatii, życzliwości, a przypadku młodych dziewcząt i chłopców - zakochaniu.
Lany poniedziałek to nie tylko śmigus-dyngus
Śmigus-dyngus świętowany do dziś w wielkanocny poniedziałek to jeden z nielicznych obrzędów, który oparł się zmianom kulturowym. Dawniej wyglądał jednak zupełnie inaczej, a raczej był dwoma odrębnymi zwyczajami. Śmigus polegał na smaganiu młodych dziewcząt po nogach palmami lub wierzbowymi witkami albo oblewaniu zimną wodą. Miało to zapewnić zdrowie i płodność. Dyngus to z kolei wykupywanie się od śmigusa drobnymi datkami, jajkami lub innymi smakołykami.Kolejny zapomniany zwyczaj związany z Poniedziałkiem Wielkanocnym to kurek dyngusowy. Dawniej chłopcy chodzili po wsi z kogutem - najpierw żywym, potem zastąpiono go figurką wykonaną z drewna albo ciasta - którego pianie miało obwieszczać nadejście wiosny. Ptaka, który był symbolem płodności i męskiej witalności, wożono na bogato udekorowanym wózku.
Warto też wspomnieć o Siudej Babie, zwyczaju zachowanym do dziś jedynie w okolicach Krakowa. To mężczyzna przebrany za kobietę wysmarowaną sadzą. Siuda Baba nie chodzi po wsi sama, towarzyszą jej inni panowie, którzy pomagają zbierać do specjalnego wózka datki od gospodarzy. W wózku wieziona jest figurka Jezusa, a cały orszak prowadzi Cygan. Kto nie chce obdarować uczestników orszaku, zostaje wysmarowany sadzą.
W przeszłości niemal w każdym regionie Polski drugiego dnia świąt wielkanocnych po wsiach chodzili młodzi ludzie śpiewający przyśpiewki lub piosenki o tematyce wiosennej i zbierający jedzenie od gospodarzy. Współcześnie tradycja ta kultywowana jest w nielicznych miejscowościach.
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.