reklama

Dokładnie 15 lat temu nad powiatem rawickim przeszła nawałnica [ZDJĘCIA]

Opublikowano: Aktualizacja: 
Autor: | Zdjęcie: archiwum redakcji

Dokładnie 15 lat temu nad powiatem rawickim przeszła nawałnica [ZDJĘCIA] - Zdjęcie główne
Zobacz
galerię
20
zdjęć

O nawałnicy pisaliśmy w "Życiu Rawicza" dokładnie 15 lat temu | foto archiwum redakcji

reklama
Udostępnij na:
Facebook
WiadomościKilkaset powalonych drzew, zniszczone domy i budynki gospodarcze, uszkodzone dachy kościołów i ratusz w Sarnowie, powalony 60-metrowy maszt telekomunikacyjny - to tylko niektóre szkody, jakie wichura spowodowała w powiecie rawickim 23 lipca 2009 roku. Zginęła jedna osoba, a 11 zostało rannych. Straty liczono w dziesiątkach milionów złotych. Oby nigdy więcej do takiego zdarzenia nie doszło.
reklama

Ostatnio sporo narzekamy na pogodę - że za gorąco, za dużo pada, za bardzo wieje, że gwałtowne burze. Obyśmy faktycznie mieli do czynienia tylko z takimi zjawiskami atmosferycznymi. Wszyscy z pewnością pamiętają nawałnicę, która nad powiatem przeszła dokładnie 15 lat temu - 23 lipca 2009 roku. I - niestety - była katastrofalna w skutkach.

Wszystkie siły i środki do pomocy

Strażacy od czwartku, 23 lipca do niedzieli (26 lipca) nie wiedzieli dokładnie, ile razy musieli interweniować. Na nogi postawiono wszystkie siły i środki, jakimi dysponowali ratownicy w powiecie rawickim. Zaczęło się od groźnej wichury (22 lipca) nad Hazami. Jednak tego, co wydarzyło się wieczorem 23 lipca nad całym powiatem, nikt nie przewidział. Czarne chmury nad regionem pojawiły się krótko po godzinie 19.00. W ciągu kilkudziesięciu minut nawałnica spowodowała wielomilionowe straty.

reklama

Jedna osoba zginęła. Był nim 61-letni mężczyzna, który został przygnieciony konarem drzewa. Rawiczanin zmarł w drodze do szpitala. Innych niezagrażających życiu obrażeń doznało jedenaście osób.

Pierwsze dane, które zostały przekazane popołudniem (24 lipca) pokazały, że straty dotyczą większości terenów wszystkich gmin. Wstępne, orientacyjne koszty odbudowy i likwidacji zniszczeń szacowano na ponad 20 milionów złotych. Na same usuwanie szkód wyrządzonych na drogach - minimum pół miliona złotych. Oprócz strat materialnych firm czy osób prywatnych, sporym utrudnieniem był brak prądu. W piątek nie było go w ponad połowie miejscowości.

reklama

Rawicz. Krajobraz po wichurze

Zatarasowane drogi, ulice zamienione w rwące potoki - tak wyglądało miasto kilka minut po kulminacji wyładowań. Ludzie wychodzili z domów i oglądali szkody, jakie wyrządził potężny wiatr. Na ulicach leżało mnóstwo drzew, dachówek i innych konstrukcji. Całkowicie nieprzejezdna była droga krajowa nr 5 oraz 36. Kierowcy zatrzymywali pojazdy i na własną rękę próbowali usuwać tarasujące przejazd przeszkody. Wjeżdżając do Rawicza od strony Leszna na skrzyżowaniu leżała kilkumetrowa wiata. Był to jeden z elementów, które oderwały się od sali sportowej Gimnazjum w Sierakowie (dziś Szkoła Podstawowa w Sierakowie). Duże płaty blachy, desek i warstw izolacyjnych były porozrzucane po parkingu i trawniku wokół szkoły. Podobne elementy leżały także na parkiecie wewnątrz obiektu, gdzie dodatkowo znajdowała się woda. Wokół plant drogę tarasowały powalone drzewa. Strażacy w pierwszej kolejności zaczęli udrażniać przejazd w pobliżu szpitala, aby karetki pogotowia mogły dotrzeć do poszkodowanych.

reklama

Chwile grozy przeżyli także mieszkańcy ulicy Hallera i Piłsudskiego w Rawiczu. Wiatr był na tyle silny, że przewrócił 60-metrowy maszt telekomunikacyjny. Na szczęście spadł on na obszar, gdzie nie było ludzi. Wyrządził natomiast ogromne szkody. Legł bowiem na garaże i zaparkowane na jednym z podwórek auta. Przerażeni mieszkańcy wychodzili i przecierali oczy ze zdumienia.

- Jak takie coś mogło runąć? Przecież nasza kamienica, w której mieszka dużo rodzin, jest oddalona o kilka metrów. Boję się myśleć nawet, co by się stało, gdyby to w inną stronę się przewróciło, albo gdyby któreś z dzieci bawiło się na podwórku - mówili mieszkańcy.

reklama

Przerażenie budził także widok porozrzucanych elementów konstrukcji dachu firmy RAWIBOX. Pogięte blachy i inne rzeczy wiatr rozniósł po sporej części ulicy Podmiejskiej. Przez to ucierpiała także sąsiadująca z zakładem szklarnia. Praktycznie nie było miejsca, gdzie silny wiatr nie wyrządził szkód. Najgorzej było wokół plant, ale także w okolicach dworca PKP, stadionu żużlowego czy na osiedlu Westerplatte. Sześć samochodów zostało zniszczonych w okolicach ronda oraz parkingu miejskiego przy ulicy Kościuszki. Bardzo poważne straty były także na cmentarzu parafialnym. Zniszczonych zostało wiele nagrobków. 

Ówczesny burmistrz Tadeusz Pawłowski w czasie nawałnicy przebywał na urlopie, jednak gdy tylko dowiedział się, co się stało przerwał wypoczynek i wrócił do Rawicza.

Hazy. Wichura nie oszczędziła cmentarzy

Środę, 22 lipca 2009 roku mieszkańcy Stwolna, Zielonej Wsi, Zawad i Słupi Kapitulnej będą długo pamiętać. Około godziny 17.00 przez miejscowości przeszła pierwsza, niszcząca nawałnica. W Stwolnie zniszczony został budynek inwentarski. Konieczna była ewakuacja znajdujących się w nim zwierząt. Z kolei w Zielonej Wsi zrujnowane zostały dwa budynki inwentarsko - magazynowe.

Powalone drzewa na kilkadziesiąt minut wyłączyły z ruchu odcinek drogi pomiędzy Stwolnem a Zieloną Wsią, uszkadzając przy tym balustradę mostu. W samej Zielonej Wsi wyrwana z korzeniami lipa oparła się o dach budynku mieszkalnego, tzw. organistówki. Wichura nie oszczędziła też cmentarza w Zielonej Wsi i kościoła w Słupi Kapitulnej. Potężny kasztanowiec uszkodził drewniane elementy konstrukcyjne dachu świątyni oraz dachówkę. W Zawadach ucierpiała wiata przystankowa. Niestety, po przejściu drugiej nawałnicy uszkodzone budynki legły już całkowicie w gruzach.

Pakosław. Ogromne straty w wioskach

W każdej z 15 wiosek w gminie Pakosław straty były ogromne. Przez wiele godzin na terenie całej gminy, na skutek zerwanych linii energetycznych i powalonych drzew, nie było prądu. W Góreczkach Wielkich złamanych było sześć słupów, a dwa zostały przechylone. Duże zniszczenia odnotowano w drzewostanie przy drogach i parkach. W niektórych miejscach uszkodzona została też nawierzchnia dróg. 

Czwartkowa nawałnica uszkodziła wiele budynków i dachów na obiektach mieszkalnych i gospodarczych, w tym przedszkole w Pakosławiu. Do późnych godzin nocnych strażacy i mieszkańcy na czele z sołtysami usuwali z dróg powalone drzewa. 

Jutrosin. Uszkodzone dachy budynków

Najgorzej sytuacja wyglądała w Pawłowie, Rogożewie, Bartoszewicach, Śląskowie, Domaradzicach, Dubinie, Ostojach, Zmysłowie i samym Jutrosinie. Jednak największe zniszczenia nawałnica wyrządziła w Grąbkowie, gdzie wiele budynków miało uszkodzone dachy. Ucierpiał zarówno sprzęt rolniczy, jak i zwierzęta.

Ostatecznie, bilans zamknął się liczbą sześciu całkowicie zniszczonych budynków: dwóch mieszkalnych i czterech gospodarczych. Uszkodzonych zostało 148 dachów. Na skutek zerwanych linii energetycznych i powalonych drzew, w całej gminie, przez wiele godzin nie było prądu. Uszkodzone zostały 3 km sieci. Wiatr złamał też 5 słupów. W Zmysłowie całkowicie został zniszczony transformator.

Tragicznie po nawałnicy wyglądał też jutrosiński cmentarz. Po wstępnych oględzinach okazało się, że 60% nagrobków zostało zniszczonych. W sumie na terenie gminy Jutrosin powalonych zostało 95 drzew. Fragmentarycznie uszkodzona została nawierzchnia dróg. Według wstępnych szacunków, na powierzchni około 40 hektarów zniszczone zostały pola uprawne.

- To była chwila. Nie zdążyliśmy nawet pozamykać okien - mówił wówczas sołtys Grąbkowa, Szczepan Samol.

Miejska Górka. W każdej miejscowości straty

Okazało się, że po czwartkowej nawałnicy we wszystkich miejscowościach gminy nie było prądu. W sobotę przywrócono dostawy energii elektrycznej w części miejscowości. W których dokładnie, nie było wiadomo, bo zabrakło bieżącej informacji z Zakładu Energetycznego „Enea”. Sołtysi mieli za złe, że firma nie tylko nie zapewniła aktualnej informacji, ale nie prowadziła także działań zabezpieczających przewody elektryczne.

- Wiele drzew rosnących przy nich należało wyciąć lub przyciąć. Nie byłoby zerwań i uszkodzeń przewodów - zwracał uwagę Karol Skrzypczak, burmistrz Miejskiej Górki. - Najtrudniejsza jest sytuacja wsi najbardziej oddalonych od centrum gminy: Dłoni, Konar i Sobiałkowa - wyliczał. 

Według miejskogóreckich sołtysów, w gminie nie było gospodarstwa, które by mniej czy więcej nie ucierpiało. Najbardziej ucierpiały budynki mieszkalne na osiedlu w Miejskiej Górce. Z dwóch wicher zerwał dachy. Poważnie zostały uszkodzone dwie stodoły w Niemarzynie i Zmysłowie. Burza zerwała dachówki z kościoła w Miejskiej Górce i powaliła kilka drzew na tamtejszym cmentarzu.

Zniszczeniu uległo 11 budynków mieszkalnych, w tym dwa komunalne oraz 32 obiekty inwentarsko - gospodarcze.

- Odbudowa tych pierwszych będzie szacunkowo kosztowała 1,4 mln zł, a drugich - 1,35 mln zł - twierdził burmistrz Karol Skrzypczak. Wyraził także uznanie dla strażaków, zakładów pracy i mieszkańców, którzy z poświęceniem uczestniczyli w usuwaniu skutków wichury.

Bojanowo. "Świata nie było wiadać"

Wichura w gminie Bojanowo dosięgła wszystkich miejscowości: od Sułowa Małego przez miasto, aż do Gościejewic. Zniszczone zostały linie energetyczne, wiatr połamał kilkanaście słupów. Około 90% mieszkańców gminy przez kilkadziesiąt godzin pozbawiona była prądu. Dostęp do elektryczności przywrócony został w sobotę tylko na głównych liniach, m.in. w centrum miasta.

- W mieście najgorsze szkody było widać w rejonach ulic: Dworcowej, Dąbrowskiego, Platanowej i Sportowej. Ucierpiały miejskie parki, stadion sportowy oraz cmentarz - informował wtedy burmistrz Bojanowa, Józef Zuter.

Szacunkowo około 30 budynków w mieście zostało w różnym stopniu zniszczonych. Największe szkody widać było na dachach, ucierpiała również wieża kościoła, budynek byłego internatu przy ulicy Drzymały oraz bar „Pod Wierzbami”, na który zwaliło się stojące obok drzewo. Usuwaniem szkód zajęli się strażacy oraz mieszkańcy. Zabezpieczali oni budynki i dachy. Uszkodzeniu uległo w 50% pokrycie dachu miejscowego kościoła. Niektóre budynki zniszczone zostały w całości, inne nie nadawały się do remontu. Ogromne straty widać było także w drzewostanie. W udrażnianiu dróg i usuwaniu powalonych drzew pomagali strażakom, przy użyciu własnego sprzętu, mieszkańcy. Wiele drzew powalonych zostało z korzeniami przez co na poboczach utworzyły się gigantyczne, niebezpieczne wyrwy.

- Świata nie było widać. Najpierw piach się ciskał wszędzie, później nadeszła ściana wody. Pierwszy raz coś takiego widziałam - wspominała  chwile jak z filmów grozy była już sołtys Wydartowa Pierwszego, Wieńczysława Barteczka.

Na szczęście, nikt w gminie nie odniósł poważnych obrażeń.

reklama
WRÓĆ DO ARTYKUŁU
reklama
Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE

reklama
Komentarze (0)

Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.

Wczytywanie komentarzy
reklama
reklama