Rawicka Fabryka Wyposażenia Wagonów RAWAG została utworzona 1 stycznia 1969 r. - jako przedsiębiorstwo państwowe pod nazwą: Rawicka Fabryka Wyposażenia Wagonów RAFAWAG. Pierwszym dyrektorem został z dniem 1 lutego 1969 r. inż. Zygfryd Kostrzewa, a załoga liczyła 76 pracowników. Produkcja ruszyła 30 kwietnia 1970 roku.
Od powstania przedsiębiorstwa minęło już ponad 50 lat. Firma z roku na rok rozwija się, rozbudowuje, inwestuje w nowe rozwiązania, poszerza produkowany asortyment i zwiększa liczbę pracowników. Zmienia się także jej struktura własnościowa, bo obecnie Rawag jest częścią grupy, której właścicielem jest amerykański koncern.
Przez ten czas przez zakład "przewinęło się" mnóstwo pracowników, a ci, którzy odeszli z niego na emeryturę ciąglę się spotykają i wracaja do czasów pracy zawodowej - nie tylko wspomnieniami. 8 czerwca były wieloletni prezes Andrzej Woziwodzki zorganizował spotkanie emerytowanych pracowników, w którym wzięlo udział prawie 90 osób. Odbyło się ono w bardzo sympatycznej atmosferze. Jak zaznaczali emeryci, chociaż RAWAG się zmienia, to oni się nie starzeją i nadal się lubią.
Spacerowali po halach produkcyjnych i wspominali dawne czasy
Uczestnicy wydarzenia najpierw mieli okazję zwiedzić zakład, wrócić do dawnych miejsc pracy, zobaczyć, co się zmieniło, przyjrzeć się obecnym metodom produkcji. Bardzo chętnie spacerowali po poszczególnych halach, wspominali lata, w których to oni wykonywali swoje obowiązki. Wszyscy zgodnie twierdzili, że RAWAG przeszedł tak dużą metamorfozę, że niektórych miejsc w ogóle nie da się poznać i można się obecnie na terenie zakładu zgubić.
"To była brudna i ciężka praca, ale ludzie porządni"
Tu gdzie jest drzewo przed biurowcem - kiedyś firma się kończyła, dalej był rów, a dzisiaj on się rozciąga dużo, dużo dalej. Trudno w to uwierzyć - wskazywali. - Kiedyś to była ciężka i brudna praca, ale dobrze to dziś wspominam. Ludzie byli w porządku - podkreślali ci, którzy w RAWAG-u spędzili ponad 40 lat.
Nie zabrakło także osób, które zaczynały wraz z zakładem - w latach 70. Odnajdywali nawet siebie na archiwalnych fotografiach w holu biurowca. Wśród nich był m.in. jeden z pierwszych prezesów - dziś 85-letni Roman Luty (szefował firmie w latach 1972-1983).
Zaczynałem dwa lata po uruchomieniu firmy aż do 2004 roku. Całe życie w jednym zakładzie, ale nie narzekam - przyznał jeden z uczestników.
Dobrze wspominam Rawag, pracowałam na produkcji głównie z mężczyznami, na polerowni i nie było żadnych kłopotów, podobało mi się - dodała jedna z nielicznych pań, które niegdyś zatrudnione były na produkcji.
Po zwiedzeniu zakładu i wspólnej, pamiątkowej fotografii był czas na rozmowy i wspomnienia, a tych nie było końca.
Dziś na emeryturze, ale przez ponad 40 lat to RAWAG był jednym z najważniejszych miejsc w jego życiu
Losy zakładu śledzą nie tylko jego byli pracownicy, ale przede wszystkim wieloletni prezes Andrzej Woziwodzki.
RAWAG to ja, bo ja razem z nim rosnę - żartował, gdy obchodził 42-lecie swojej pracy zawodowej. - Produkcję uruchomiono w maju 1970 roku, a ja przyszedłem w... maju. Karierę zaczynałem normalnie: od podstaw. Najpierw byłem w zaopatrzeniu, później byłem kierownikiem działu zbytu i transportu, specjalistą przygotowania produkcji, kierownikiem działu zaopatrzenia, a od 1986 roku już wszedłem wyżej - byłem zastępcą dyrektora ds. technicznych do 1992 roku, a od 1992 na stanowisku dyrektora - relacjonował Woziwodzki, który na emeryturę przeszedł w 2016 roku.
Andrzej Woziwodzki przeszedł wszystkie szczeble, jak zaznaczał, przeżył wzloty i upadki. Wracając pamięcią do czasów PRL-u, podkreślił, że wówczas w RAWAG-u produkowano prawie 550 nowych wagonów rocznie i 70 żółtych jednostek elektrycznych.
I RAWAG „był wpisany” w śmietniczki, okna, drzwi, półki i to właśnie robił do 1989 roku. Zapotrzebowanie się powoli zmniejszało, ale generalnie była to powtarzalna robota, którą wykonywało 250 ludzi. Poziom techniczny był kiepski, ale praca zapewniona - wspominał.
Na początku lat 90. - jak przypmniał Woziwodzki - firma rozpoczęła walkę o rynek, bo musiała się odnaleźć w nowych realiach.
Postanowiliśmy trochę zająć się rynkiem budowlanym, co do 2000 roku stanowiło około 40% naszej produkcji. Robiliśmy okna, drzwi, fasady, np. całe gimnazjum w Sierakowie jest wyposażone w naszą stolarkę aluminiową, podobnie basen rawicki. Ten rynek zawsze uważałem za zbójecki, bo firmy często padają i często ktoś im nie płaci. My też to przeżyliśmy - w Warszawie oszukali nas na 500 tys. zł, nawet za gimnazjum nie zapłacili nam 100 tys. zł bo firma upadła - wspominał. - To było więc rozwiązanie na przeżycie, a nie na rozwój. Już na początku lat 90. zacząłem szukać innych rynków, jeździć po Zachodzie. W 1996 udało mi się nawiązać kontakt z taką dobrą firmą niemiecką, która przekazała nam całe know how o budowie rusztowań. Technika poszła do przodu i robiliśmy je do 2001 roku. Pracownicy nauczyli się dzięki temu pokory i porządnej roboty, bo na rynek niemiecki nie sprzedaje się byle czego. Na tym też nie zarabialiśmy kokosów, ale mogliśmy dalej rozglądać się za czymś lepszym.
W 1999 roku Woziwodzki nawiązał kontakt z niemiecką firmą Bode, działającą na rynku kolejowym. RAWAG rozpoczął z nią współpracę i otrzymał duży, wielomilionowy kontrakt na dostawę drzwi do warszawskiego metra i to był pierwszy krok do budowy nowej pozycji na rynku. Do 2004 roku firma była państwowa. Potem powstała spółka pracownicza.
Tu się dokonała w ostatnich latach prawdziwa rewolucja, ale to było konieczne, bo inaczej firma już dawno przestałaby istnieć - komentuje dziś Andrzej Woziwodzki.