- Zauważyłem, że podbiegają do mnie trzy osoby. Momentalnie zostałem położony na ziemię. Było ostre uderzenie w lewą stronę twarzy i straciłem przytomność - Maciej* mówi, że został pobity na parkingu pod dyskoteką w Konarach. Policja wyjaśnia, jak doszło do rękoczynów.
Było około pierwszej w nocy, kiedy Maciej opuścił budynek dyskoteki. Mówi, że nie pamięta, ile osób go uderzyło. Jeden ze świadków twierdzi, że widział trzech mężczyzn.- Kolega wyszedł na dwór, chcieliśmy jechać do domu. Za chwilę wyszedłem za nim. Widziałem, jak go biją. Jak dobiegłem ostatni mu dał strzała. Wszystko działo się bardzo szybko. Kiedy podbiegłem odepchnąłem lekko napastnika i zająłem się kolegą - opowiada znajomy Macieja. Na komórce pokazuje zdjęcia pobijanej twarzy kolegi.
Do zdarzenia doszło w nocy z 6 na 7 stycznia. O szarpaninie pod dyskoteką policję powiadomiły koleżanki poszkodowanego. Wezwane zostało pogotowie ratunkowe. Zabrało mężczyznę do szpitala.
- Jeżeli chodzi o obrażenia, stwierdzono zasinienie twarzoczaszki i stan po przebytym złamaniu nosa. Początkowo podejrzewano, że mężczyzna ma złamany nos, ale okazało się, że wcześniej miał uraz - wyjaśnia Beata Jarczewska, rzeczniczka rawickiej policji. Z karty leczenia szpitalnego dowiadujemy się także, że Maciej doznał stłuczenia głowy i rany grzbietu nosa. Ze szpitala wyszedł po trzech dniach.
Policja, przynajmniej na tę chwilę, nie kwalifikuje zdarzenia jako pobicie. Postępowanie zostało wszczęte z art. 157 par. 2 kodeksu karnego, który mówi o uszkodzeniu ciała na czas poniżej 7 dni.
- Na razie nie mamy sygnałów świadczących o tym, że było to pobicie, zebrany materiał dowodowy na to nie wskazuje - tłumaczy asp. sztab Beata Jarczewska. Z dotychczasowych ustaleń śledczych - jak przekazuje rzeczniczka - wynika, iż do zdarzenia doszło na kanwie nieporozumienia między poszkodowanym a domniemanym sprawcą - 19-letnim mieszkańcem powiatu rawickiego.
- To są osoby, które się znają. Miały ze sobą konflikt wcześniej - podkreśla funkcjonariuszka.
Poszkodowany potwierdza, ale oficjalnie o powodach nieporozumienia nie mówi:
- Dostawałem wcześniejsze groźby telefoniczne, SMS-y wulgarnej treści. Nie zgłosiłem się na policję, bo nie potraktowałem tego poważnie - wyjaśnia.
Jak zaznacza rzecznik policji, materiał dowodowy cały czas jest zbierany. Na razie nikomu nie przedstawiono zarzutów. Zarówno pokrzywdzony, jak domniemany sprawca w chwili zdarzenia byli pod wpływem alkoholu. Jak informuje policja, pierwszy miał - 1,5 promila (0,73 mg/l), drugi - 0,94 promila (0,45 mg/l).
*Imię zostało zmienione