Żyć 60 lat z jedną osobą, którą kocha się całym sercem, to piękna rzecz. W dzisiejszych czasach, kiedy coraz więcej jest rozwodów, zdaje się, że to coraz mniej osiągalny ideał. W takim właśnie wyjątkowym związku żyją Jolanta i Kazimierz Białek z Pakosławia.
Pierwsze koty za płoty
Pani Jolanta zdradziła, że kiedy poznała męża miała 16 lat, on zbliżał się do 25 urodzin. Ona rolniczka z Pakosławia, a on masarz z Ugody. Poznali się na zabawie.
- W Pakosławiu była restauracja, w której organizowano bal maskowy. Oboje tam byliśmy. Ja byłam z rodzicami i koleżankami, a Kazimierz z kolegami - opowiada.
Wspomina, że przyszły mąż najpierw tańczył z jej koleżanką, którą dopytywał o panią Jolantę. W następnym tańcu wirowali już na parkiecie wspólnie. Jubilatka przyznaje, że po balu długo nie widziała Kazimierza.
To był ten dzień
Do kolejnego spotkania przyszłych małżonków doszło w domu kuzynki pani Jolanty.
- Kuzynka co jakiś czas ubijała świnię na mięso. Tym razem poprosiła mnie o pomoc i tak się złożyło, że był tam też Kazimierz z kolegą - wspomina.
Wtedy pan Kazimierz odwiózł swoją przyszłą żonę do domu i umówił się z nią na następny dzień na zabawę taneczną.
- Powiedział, że tym razem przyjedzie po mnie i tym bardzo zaimponował moim rodzicom. Byli tacy usatysfakcjonowani, że chłopak się odważył, przyjechał od razu do domu, przywitał się i przedstawił - opowiada Jolanta Białek.
Rodzina Białek
Po dwóch latach państwo Białek stanęli na ślubnym kobiercu i stworzyli rodzinę.
- Mamy dwie córki, Mirosławę i Aurelię, pięciu wnuków i czterech prawnuków. Najmłodszy ma dwa lata - zdradza pani Jolanta.
Pan Kazimierz jeszcze przez kilka lat po ślubie pracował w masarni, a następnie przeszedł do pracy w sklepie. Pani Jolanta opiekowała się domem oraz gospodarstwem, w którym popołudniami pomagał jej mąż. Często też zastępowała męża w sklepie podczas jego urlopów.
Nie było różowo, ale wytrwale
Państwo Białek przyznają, że pomimo tylu lat razem nadal bardzo mocno się kochają. Jaki jest ich sekret na trwały związek?
- W życiu jest różnie. Życie samo pisze swoje scenariusze. Nieraz były niesnaski, ale po każdej zawsze zaświecała tęcza i zawsze potrafiliśmy znaleźć wspólny język. Bo po co się złościć - opowiada pani Jolanta.
Dodała, że oprócz chęci dojścia do kompromisu, ważna też jest umiejętność odpuszczania niektórych rzeczy.
- Zawsze mieliśmy wspólne cele w życiu. W życiu małżeńskim spotkały nas różne rzeczy, przyjemniejsze i te mniej, ale zawsze się wspieraliśmy - zdradza.
Pamiętajcie o rodzinie
Państwo Białek przyznali, że świat się zmienia i dzisiejsze związki też są inne.
- Zawsze mówię wszystkim, że rodzina powinna się trzymać razem, a w dzisiejszych czasach ludzie o tym zapominają. Już się tak nie spotykają, coraz trudniej nawet o wspólne wigilie - zauważyła.
Podkreśliła, że dzisiaj życie jest łatwiejsze, jest większy dostęp do dóbr i w ogóle wszystkiego. Jednak, w jej opinii, nie do końca jest to lepsze życie.
- Teraz panuje oziębłość rodzinna. Młodzi chcą mieć wszystko od razu. Poświęcają czas dla zdobywania, a nie dla rodziny. Jak my braliśmy ślub, to człowiek nie miał oczekiwań, że od razu wszystko będzie miał. Do wszystkiego dochodziło się z czasem, ciężko pracując i oszczędzając, nie zapominając przy tym o rodzinie - podsumowała pani Jolanta.
Zobacz także: Hodowcy świętowali swoją 15-letnią działalność
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.