W pierwszej informacji czytamy o „krwawym dramacie w mieszkaniu przemysłowca Stefana Wisłockiego”, który „w czasie gwałtownej sprzeczki z żoną wyjął rewolwer i wystrzelił, raniąc swą 26-letnią żonę Marję w klatkę piersiową. Następnie widząc padającą żonę, Wisłocki skierował broń do siebie i celnym strzałem w głowę pozbawił się życia. Ciężko ranną Wisłocką przewiozło Pogotowie ratunkowe do kliniki. Stan jej jest beznadziejny.” Wszystko działo się w Warszawie.
Druga informacja odnosi się do województwa lubelskiego, konkretnie do wsi Broszków w powiecie siedleckim. Zachorowało dziecko „zamożnego gospodarza Waśkowszczaka. Zamiast udać się do lekarza, ojciec zaciągał radę znajomej znachorki, która nakazała zaczekać, aż dziecku na głowie zrobi się kołtun. Wtedy miało wyzdrowieć. Dalej jednak chorowało i znachorka „dobrawszy sobie dwie koleżanki po fachu, dała gospodarzowi następującą radę: Ma on złapać żywego bociana, wyrwać mu dwa pióra i paląc je, okadzać tym dymem dziecko”. Zastosował się do polecenia znachorki, a skończyło się tragicznie, gdyż rozdrażniony z bólu bocian dziabnął dziobem w oko drugiego, przypatrującego się tym działaniom, dziecka. Jedno dziecko straciło oko, a drugie - chore, dalej pozostało chore.
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.