Postępowanie, które ma wyjaśnić okoliczności śmierci 34-letniej mieszkanki gminy Żmigród, nadal trwa. Pewne jest już, że przyczyną zgonu kobiety był uraz głowy.
34-latka wracała rowerem z rawickiego szpitala. Była pracownikiem firmy zatrudniającej salowe. Feralnego popołudnia (5 czerwca), strażacy z Ochotniczej Straży Pożarnej w Żmigrodzie zostali zadysponowani do pożaru drzewa, w pobliżu skrzyżowania dróg prowadzących do miejscowości Karnice i Łapczyce.
- Po przybyciu na miejsce pożaru, zostali zawróceni do wypadku. Wówczas zorientowali się, co się stało i, że bosak należał do nich - wyjaśniał kilka godzin po zdarzeniu mł. bryg. Dariusz Zajączkowski. Strażacy natychmiast przystąpili do akcji reanimacyjnej. Niestety, kobieta zmarła.
Jakie są dotychczasowe ustalenia śledczych?
Do prokuratury trafiło sprawozdanie z przeprowadzonej sekcji zwłok i oględzin ciała. Przyczyna śmierci jest jednoznaczna, to uraz głowy - zaznacza Leszek Wojtyła i dopowiada, że na razie nikt nie usłyszał zarzutów, a postępowanie prowadzone jest w sprawie.
Śledczy przesłuchali świadków, m.in. strażaków, ale prokurator szczegółów nie ujawnia. Kluczowa ma być opinia biegłych, których zadaniem będzie wyjaśnić, dlaczego bosak wypadł z wozu i czy był należycie zabezpieczony.
Wiadomo, że to był samochód produkowany seryjnie, mercedes. Pierwsze stanowisko dotyczące zastosowanych w nim mocowań już do nas wpłynęło, ale na razie nie chciałbym o tym mówić. Trzeba będzie porównać te mocowania z tymi, które są seryjne w tych autach, żeby sprawdzić, czy nie było żadnych przeróbek. To wszystko musi być dokładnie wyjaśnione - dopowiada Leszek Wojtyła.