Artur Eling mieszkaniec podrawickiego Masłowa to człowiek pełen pasji - m.in. jeździ samodzielnie skonstruowanym rowerem, morsuje, lata paralotnią, podróżuje, fotografuje, a raz do roku wraz ze swoim kolegą Dariuszem Kaliszem z Wałbrzycha biorą udział w wodnej wyprawie samodzielnie wykonanym przez Artura canoe.
W 2021 roku popłynęli Odrą do Bałtyku. Wyruszyli 5 czerwca z Wąsosza. Baryczą dopłynęli do Odry. Z jej nurtem dotarli do Zalewu Szczecińskiego, a stamtąd wodami Dziwny na polskie wybrzeże w Dziwnowie.
Podróż zajęła im 11 dni, przepłynęli 495 kilometrów.
Popłynęli więcej niż zaplanowali
Tym razem postawili przepłynąć tzw. Pętlę Wielkopolski, a z 15-dniowej wyprawy wrócili w miniony weekend - 15 czerwca 2024 r.
- Trasa składa się z części Warty, którą w tamtym roku przepłynęliśmy całą i potem biegnie na północ od Konina przez jeziora, potem na wysokości Bydgoszczy skręca w lewo w Kanał Bydgoski do Nakła nad Notecią, biegnie dalej Notecią do Santoka. Tak popłynęliśmy i pokonaliśmy te 340 km w dziesięć dni. Było to dla nas jeszcze trochę mało, więc postanowiliśmy wspomnieć stary szlak z tamtego roku. Ruszyliśmy więc z Kostrzynia do Szczecina - relacjonuje Artur Eling.
Jak mówi, gdyby nie pogoda, może zdecydowaliby się jeszcze dotrzeć od samego morza. Tym razem jednak aura była mało sprzyjająca, bo sporo padało i mocno wiało. To powodowało, że musieli robić dłuższe pauzy i czekać, aż sytuacja ulegnie poprawie, by cały ekwipunek nie został przemoczony.
- Już w pierwszym dniu musieliśmy trasę etapować, bo goniła nas burza. W nocy padało i wszystko było przemoczone. Na drugi dzień też czekaliśmym aż zaczęło się klarować i można było wypłynąć. Wiatr z kolei hulał jak zamknęliśmy Pętlę Wielkopolski i chcieliśmy ruszyć dalej - opowiada mieszkaniec Masłowa.
Przeprawili się przez 26 śluz rzecznych
W 15 dni pokonali 532 kilometry. Przeprawili się przez 26 śluz rzeczych, a że nie wszystkie były czynne i obsługiwane, w momencie gdy do nich dotarli, kilka razy przenosili canoe brzegiem, ale nie były to długie i trudne odcinki.
- Czasami na śluzie czekaliśmy półtorej godziny, czterdzieści minut, a samo przeprawianie nas zajmowało 12 minut. Pokonanie tych 26 śluz zajęło nam łącznie ponad 10 godzin - stwierdza Artur.
Ty razem obyło się bez większych przygód, takich jak w mionionym roku, gdy canoe przewórciło się i cały bagaż wypadł do wody. Nie trzeba było też transportować kajaka pieszo po drodze lądowej, co wcześniej też się zdarzało. Płynęli w sumie w trzech kierunkach - na północ, na zachód i na południe. Jedyną przeszkodą był wspominany już wiatr, ale dla dwóch kompanów zaprawionych w boju nie miał on tak dużego znaczenia skoro trasę i tak sobie przedłużyli.
Jak opowiada Artur połowę nocy spędzili pod namiotem, a połowę w hotelach, marinach, czy miejscach udostępnionych przez ludzi. A ci, których napotkali na swojej drodze okazywali się bardzo przyjaźni i gościnni.
Dokąd następnym razem?
Oczywiście ledwo wrócili do domu już zaczęli myśleć o tym, dokąd się wyprawią kolejnym razem. Artur już zaczyna przygotowania i planowania. Zdradza, że tym razem będzie to Pętla Toruńska licząca około 480 km.
ZOBACZ TAKŻE: