reklama

Rawiczanka spełniła swoje biegowe marzenie

Opublikowano:
Autor:

Rawiczanka spełniła swoje biegowe marzenie - Zdjęcie główne
Zobacz
galerię
6
zdjęć

reklama
Udostępnij na:
Facebook
WiadomościLidia Eling - mieszkanka podrawickiego Masłowa przebiegła 240 km na Dolnośląskim Festiwalu Biegów Górskich w Lądku Zdroju. Bieg "7 szczytów" ukończyła z czasem 50:04:40. Jak sama mówi, była to "hardcorowa przygoda".
reklama

Mieszkanka Masłowa, pielęgniarka w zakładzie opiekuńczo-leczniczym, mama czterech dorosłych córek, jest już znana w kręgach biegowych i nikogo nie dziwi, że pokonuje spektakularne dystanse. Ale jak to wszystko się zaczęło?

Zaraziła się od bliskich

Lidia Eling biegać zaczęła w 2011 roku. Bakcyla "połknęła" od męża i siostry. 

- Wówczas zrodziła się myśl, że może spróbuję. No i kupiłam buty do biegania i pobiegłam. Najpierw osiem kilometrów - wspominała kilka lat temu w rozmowie z redakcją.

Szybko okazało się, że jest to dyscyplina idealna dla niej. Zafascynowało ją to na tyle, że zaczęła trenować po trzy razy w tygodniu. Pokonywała wtedy od 10 do 15 kilometrów. Już po trzech miesiącach regularnego biegania postanowiła, że weźmie udział w zawodach.

reklama

- Był to Bieg Świętej Katarzyny w Rudnej na dziesięć kilometrów - relacjonuje Lidia Eling.

Na takich dystansach się nie skończyło. Już w marcu 2012 roku pobiegła w półmaratonie w Ostrowie Wielkopolskim. Potem pomyślała, że dobrze byłoby przebiec maraton. Jak pomyślała, tak zrobiła. Stało się to po dziewięciu miesiącach biegania, w Krakowie. Biegła wtedy z mężem. Z roku na rok "rozkręcała się coraz bardziej". Jej możliwości można było zobaczyć chociażby podczas kolejnych edycji Rawickiego 24-godzinnego Festiwalu Sportu.

reklama

To nie było łatwe wyzwanie

Jej marzeniem był dystans 240 km, czyli Bieg Siedmiu Szczytów - najdłuższy dystans na Dolnośląskim Festiwalu Biegów Górskich w Lądku Zdroju. Spełniła je w lipcu tego roku.

- Do pokonania było siedem szczytów, skały, kamienie, korzenie drzew w lesie, strome zbiegi, a daleko mi do górskich biegaczy, którzy niczym kózki skaczą bez obaw po kamykach. Moje trasy to głównie asfalt i utwardzone polne drogi. Jednak udało się i spełniłam swoje największe marzenie. Jestem bardzo szczęśliwa - opisuje Lidia.

Jak się przygotowywała do tego wydarzenia? Jak mówi, po prostu zwiększyła dystans standardowych tras do 50 i 40 km. Już na trasie to nie odległość okazała się problemem, ale, między innymi brak snu.
 
- Były na trasie trzy punkty, na których można było pospać, ale ja nie skorzystałam. W związku z tym chyba widziałam wiele rzeczy, których nie było w trakcie kryzysu z pokonywaniem senności. Głównie koty. Ale to akurat miłe, bo bardzo je lubię  - żaruje rawiczanka.

Po górach - w upale, deszczu i bez snu

W biegu wystartowało 381 osób, a ukończyło go 165, w tym właśnie ona - 5 w swojej kategorii wiekowej i z czasem 50:04:40. Nie dość, że podłoże trasy było trudne, to jeszcze temperatura nie sprzyjała, bo panowały akurat duże upały - ponad 30 stopni Celsjusza, a w nocy padał deszcz. 
 
- Trudno się biega, gdy jest tak gorąco, a kamienie są śliskie. Ja miałam jeszcze ze sobą plecak. Niektórzy zawodnicy mają support na trasie. Wtedy niezbędne tylko rzeczy mają przy sobie. Mój, w pełni wyposażony w niezbedne rzeczy i picie, plecak miał 4 kg - opowiada mieszkanka Masłowa. 
 
- Coś, co zdobywa się trudniej daje więcej satysfakcji, a szczególnie wtedy, gdy było to marzenie - przyznaje.
 
Oczywiście, rawiczanka na laurach nie spoczywa. Już ma kolejne plany biegowe - choć jeszcze dokładnie nie są one sprecyzowane. Na pewno lipcowe wydarzenie dało jej jeszcze więcej energii na pokonywania kolejnych szlaków.

reklama
reklama
WRÓĆ DO ARTYKUŁU
reklama
Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE

reklama
reklama
reklama