Mieszkanka Sarnowy do Ochotniczej Straży Pożarnej należy od 14 lat, od siedmiu - wyjeżdża do akcji, a od czterech - zasila szeregi ochotników z Sarnowy. Aktywnie uczestniczy w działalności tamtejszej OSP, nie tylko tej reprezentacyjnej czy edukacyjnej, nie unika również zadań bojowych. Przynajmniej do tej pory tak było.
- W minionym roku uczestniczyłam w około 25 zdarzeniach, byłoby ich pewnie znacznie więcej, ale zaszłam w ciążę i na razie nie wyjeżdżam - przyznaje Aleksandra Hauza.
Jak mówi - wcześniej, jak tylko nie była w pracy lub poza domem, a zawyła syrena, od razu wskakiwała w mundur i jechała na alarm.
Trzeba umieć sobie radzić
Strażaczka brała udział w różnego rodzaju wydarzeniach - od plam oleju do kolizji, wypadków, pożarów, w zależności jaka była dyspozycja. Wiadomo, że nie są to łatwe i przyjemne sprawy, jak radziła sobie z emocjami, które na pewno jej towarzyszyły w niektórych przypadkach?
- Zdarzyło mi się pojechać do zdarzeń, w których niestety nie wszyscy przeżyli lub poszkodowanymi byli moi znajomi, bliscy i trzeba było umieć sobie z tym poradzić. Takie zdarzenia długo się pamięta - zaznacza.
Od najmłodszych lat
Skąd u Aleksandry Hauzy w ogóle zainteresowanie strażą pożarną? Jak mówi, jej działalność w mundurze to sprawa bardzo naturalna, bo związana z tradycją rodzinną.
- Zaczęło się już lata temu od mojego prapradziadka, później kontynuował to mój dziadek, rodzice, bracia mojej mamy, starszy brat i ja sama chciałam się w tym sprawdzić. Straż była w domu od najmłodszych lat i nie widziałam dla siebie innej pasji - przyznaje.
Gdy należała do OSP Luboszyce (powiat górowski, gmina Jemielno), gdzie mieszkała z rodziną, pojechała do jednego ze zdarzeń. Zjawili się na niej także strażacy zawodowi. Wśród nich także Damian Hauza - jej obecny mąż. Tak się poznali, a z czasem zakochali.
Strażackie akcenty na ślubie
Nic więc dziwnego, że ślub Aleksandry i Damiana także miał oprawę strażacką. Poznali się w 2018, zaręczyli dwa lata później w 2020, a w 2022 wzięli ślub w kościele w jej rodzinnych Luboszycach. Przyjęcie odbyło się w Sarnowie, gdzie obecnie mieszkają.
- Oczywiście, z kościoła na salę jechaliśmy strażackim Volvo, pod kościołem był szpaler z PSP i obydwu OSP, a później bramy strażackie, bo straż to nieodłączny element naszego życia i nie wyobrażaliśmy sobie, żeby tego akcentu zabrakło - relacjonuje.
Boi się, ale rozumie
Ola Hauza pracuje w urzędzie w swojej rodzinnej gminie, ale należy do OSP Sarnowa, a jej mąż jest strażakiem Państwowej Straży Pożarnej w Górze. Ją ciąża chwilowo wyłączyła z aktywnego działania w straży, ale mąż cały czas wyjeżdża do zdarzeń. Czy znając specyfikę tej pracy, mniej się o niego boi?
- Jestem o niego spokojniejsza, to na pewno. Sama doświadczyłam tego, co może się zdarzyć i jakie niebezpieczeństwa mogą czyhać, jednak jesteśmy oboje świadomi jakie podejmujemy ryzyko, gdy wsiadamy do wozu - zaznacza, ale dodaje, że pewnie wszystko się zmieni, gdy dziecko przyjdzie na świat i zostaną rodzicami.
Mimo to nie zamierza rezygnować z działalności w straży. I niewykluczone, że w przyszłości - zgodnie z tradycją i pasją całej rodziny – ich pociecha także włoży mundur.