reklama

Z nieba do piekła. Finał Pucharu Polski strefy leszczyńskiej nie dla Rawii [ZDJĘCIA]

Opublikowano: Aktualizacja: 
Autor:

Z nieba do piekła. Finał Pucharu Polski strefy leszczyńskiej nie dla Rawii [ZDJĘCIA] - Zdjęcie główne
Zobacz
galerię
106
zdjęć

reklama
Udostępnij na:
Facebook
Sport- Wiadomo, że 2:0 to niebezpieczny wynik - mówił w przeszłości Czesław Michniewicz. Niestety, wiedzą to już także piłkarze Rawii. Przegrali w Gostyniu z miejscową Kanią, mimo korzystnego wyniku do 58. minuty.
reklama

Dwaj piątoligowcy spotkali się w półfinale Pucharu Polski strefy leszczyńskiej. Kania Gostyń rywalizowała z Rawią Rawicz. Na jedną z tych ekip w finale czekała Dąbroczanka Pępowo, która pokonała w minionym tygodniu Ruch Bojanowo. 

Dłużej przy piłce byli zawodnicy Kani. Częściej meldowali się w polu karnym gości. Długo jednak z tego nic nie wynikało. Najbliżej trafienia dla gospodarzy w pierwszej połowie byli 24. minucie. Po uderzeniu z dystansu i rykoszecie od ręki Jakuba Harendarza piłka zmierzała do siatki. Czujność zachował jednak Dominik Sadowski i z najwyższym trudem, ale zachował czyste konto. Sędzia nie dopatrzył się zagrania ręką zawodnika Kani.

reklama

Pierwsza połowa dla Rawii

Przyjezdni odpowiedzieli za to golem. Mikołaj Marszałek dopadł do piłki, wybitej przez gospodarzy z szesnastki. Dośrodkował na szósty metr. Do piłki ruszyli zarówno bramkarz, jak i jeden z obrońców Kani. Jak lis pola karnego zachował się Bartłomiej Głowacz. Wyprzedził rywali i głową uderzył do pustej bramki. Po chwili Bartłomiej Głowacz wpadł w objęcia kolegów. 

Goście mogli jeszcze podwyższyć. Uderzali Seweryn Materkowski czy Mikołaj Marszałek. Na posterunku był jednak bramkarz gospodarzy. W przerwie niezbędne było przeprowadzenie zmiany. Strzelec gola dla Rawii nie mógł grać dalej. Pod koniec pierwszej połowy był faulowany i niefortunnie upadł. Zmienił go Alex Herman.

reklama

Rawia Rawicz podwyższyła 

Drugi cios przyjezdni zadali w 51. minucie. Na dośrodkowanie z lewej strony zdecydował się Seweryn Materkowski. Piłkę z szesnastki wybił zawodnik gospodarzy. Na uderzenie z szesnastego metra zdecydował się Tomasz Wawrzyniak. Popisał się kapitalnym strzałem. Golkiper gospodarzy odprowadził piłkę wzrokiem, a ta zatrzepotała w siatce. Przyjezdni prowadzili już dwoma golami. Mogli strzelić i trzeciego. W 56. minucie, po dośrodkowaniu z rzutu wolnego Seweryna Materkowskiego, bliski trafienia głową był Tomasz Skrzypczak. Niestety dla gości, gola nie było. 

Gdy straciliśmy drugą bramkę, przestałem wierzyć, że możemy odwrócić losy meczu z tak dobrze broniącą Rawią - przyznał po meczu Grzegorz Wosiak, trener Kani w rozmowie z portalem gostynska.pl.

Kania wróciła z dalekiej podróży

Kluczowy dla losów meczu był niespełna kwadrans - między 58. a 72. minutą. Sygnał do odrabiania strat dał niekryty Jędrzej Zapłacki w 58’ minucie. Pokonał Dominika Sadowskiego strzałem głową.  Gospodarze poszli za ciosem. 68. minuta przyniosła sporo kontrowersji. Mateusz Snuszka wyszedł sam na sam z bramkarzem Rawii. Jak przyznał po meczu golkiper Dominik Sadowski, był jednak faulowany przez zawodnika gospodarzy. Sędzia jednak nie dopatrzył się przewinienia, nakazał dalszą grę i po chwili Jędrzej Zapłacki wpisał się po raz drugi na listę strzelców. Przyjezdni protestowali, ale nic nie wskórali.

reklama

Przy drugim golu ewidentny błąd sędziego, byłem faulowany. Nawet kibice z trybun to mówili - skomentował Dominik Sadowski, bramkarz i kapitan gości.  

Gola na wagę awansu w 72. minucie zdobyli gospodarze. Trafienie padło po stałym fragmencie gry dla... Rawii. Kamil Cugier dośrodkował piłkę w pole karne Kani. Obrońcy ją wybili na połowę Rawii, na lewą flankę. Tam Jakub Harendarz wykorzystał to, że Alex Herman przewrócił się. Zawodnik gospodarzy przejął piłkę i popędził na bramkę strzeżoną przez Dominika Sadowskiego. Jakub Harendarz dostrzegł lepiej ustawionego kolegę. Daniel Tomaszewski przelobował Dominika Sadowskiego, który chciał skrócić kąt. 

Przegraliśmy po własnych błędach - dodał kapitan gości. - Zabrakło nam trochę doświadczenia, żebyśmy wynik dowieźli. Szkoda, było bardzo blisko. Mecz był do wygrania, więc żal tego finału. W pierwszej połowie dosyć fajnie graliśmy. Niestety, wraz z upływem czasu w drugiej - wybijaliśmy piłkę, a nie graliśmy w nią. Kania nas za to ukarała - podsumował.

W finale Pucharu Polski strefy leszczyńskiej zagra Dąbroczanka Pępowo z Kanią Gostyń. Mecz zaplanowano na 11 listopada. Miejsce rozegrania spotkania zostanie ustalone.

Dyspozycja dnia zadecyduje, kto wygra. Uważam, że szanse są pół na pół. W lidze wygraliśmy, ale w drugiej połowie tego meczu optyczną przewagę miała Dąbroczanka – stwierdził trener Kani Gostyń Grzegorz Wosiak.

Kania - Rawia 3:2 (0:1)
Bramki: 
0:1 Bartłomiej Głowacz (32')
0:2 Tomasz Wawrzyniak (51')
1:2 Jędrzej Zapłacki (58')
2:2 Jędrzej Zapłacki (68')
3:2 Daniel Tomaszewski (72')

Skład Rawii: D. Sadowski - M. Marszałek (88' K. Jurdeczka), T. Skrzypczak, M. Łysiak, P. Wawrzyniak, K. Kowaliński (81' J. Kowalski), S. Materkowski (68' N. Kendzia), T. Wawrzyniak, B. Głowacz (46' A. Herman), K. Cugier, B. Machi (81' M. Witkowski)

Skład Kani: K. Przybylski, M. Woźniak (60' M. Snuszka), N. Gendera (60' D. Krzyżostaniak), M. Golniewicz, D. Tomaszewski, B. Danielczak, J. Harendarz (90' I. Ćwikliński), M. Jernaś (81' M. Smektała), M. Olikiewicz (70' A. Jankowiak), J. Zapłacki, R. Kręgielczak

reklama
WRÓĆ DO ARTYKUŁU
reklama
Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE

reklama
Komentarze (0)

Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.

Wczytywanie komentarzy
reklama
reklama