„Pladze tej można zapobiec stosunkowo małym kosztem” - czytamy dalej. Warunkiem jest „zjednoczenie do wspólnej walki przeciwko gzowi*”. Jest to stwierdzenie bardzo optymistyczne, nie do końca prawdziwe.
W artykule bardzo dokładnie omówiono rozwój gzów, począwszy od stadia larwy, czyli czerwi. Ich obecność w ciele żywiciela powoduje „znaczne obniżenie przyrostu żywej wagi, zwłaszcza zaś u młodych, u których występuje niekiedy poważne zmniejszenie wydajności mleka”. Wiąże się to również z uszkodzeniami skóry bydła, a „krwawo-ropne wylewy … wymagają często usunięcia większej części mięsa, jako niezdatnego do spożycia”.
Jako jedyny „zupełnie pewny środek przeciw szkodom powodowanym przez gza” w artykule poleca się niszczenie czerwi pod skórą bydła. Podane są dokładne wskazówki, jak i kiedy to robić. „Usuwanie czerwi wykonywa się w następujący sposób: czerwie, znajdujące się w większych guzach, należy wycisnąć zapomocą palców ująwszy skórę w fald”. Odnosi się to do czerwi „dorosłych”, „młodsze” należy nakłuwać szpilką lub szydełkiem, co spowoduje „wypłynięcie ich zawartości”. Co ważne, nie trzeba tego robić u bydła, które całe lato pozostaje w oborze.
Bydło wypędzane na pastwisko „należy w pewnych odstępach czasu (najlepiej co 14 dni) każdą sztukę dokładnie zbadać” i ewentualnie stopniowo usuwać czerwie.
Ciekawa jest definicja sformułowania „gzić się”, podana przez „Słownik języka polskiego PWN”: 1. pot. „o zwierzętach: biegać z bólu spowodowanego ukąszeniami gzów”, 2. posp. „o zwierzętach: ujawniać i zaspokajać popęd płciowy”, 3. wulg. „o ludziach: współżyć seksualnie”.
*Bąk, giez - właściwa nazwa jusznica deszczowa, często atakują chmarami ludzi i zwierzęta. Są w tych atakach bezwzględne, najczęściej nacierają do skutku albo swojej śmierci. Są bardzo płochliwe, trudno je „trafić” packą czy ręką. Przyciąga je ruch, ciemne powierzchnie, ciepło i dwutlenek węgla, który wydychamy. Dla człowieka ich ugryzienie jest bardzo bolesne. Do tak powstałej ranki wpuszczają swoją ślinę, która ma właściwości zapobiegające krzepnięciu krwi i ją wypijają.
Ból to nie jedyne co może nas spotkać. Te owady mogą przenosić bakterie wąglika, tularemii (choroba atakująca drogi oddechowe i węzły chłonne), wirusa polio, czyli choroby Heinego-Medina (porażenie dziecięce), a także pasożyty z rodzaju świdrowców (pasożytujących we krwi) i nicieni (glisty i owsiki).
Jednak w większości przypadków ukąszenie kończy się krótkotrwałym, choć silnym bólem i opuchlizną. W przypadku osób, które są uczulone na ich ślinę (a konkretniej jej składnik, który zapobiega krzepnięciu krwi) może dojść do silnej reakcji alergicznej, a nawet szoku anafilaktycznego. Ten ostatni zdarza się na szczęście rzadko, choć może być śmiertelny. Jak dotąd wiadomo o jednym tak ekstremalnym przypadku. Ofiarą muchy końskiej padł 48-letni Brytyjczyk Andrew Batty, która ugryzła go, kiedy pomagał swojej córce zajmować się jej koniem. Według doniesień mężczyzna zmarł w ciągu kilkunastu minut od ugryzienia.
Nie ma żadnych skutecznych metod ochrony przed tymi owadami. Jedyny sposób dla człowieka to noszenie jasnych ubrań z długimi rękawami (gzy najczęściej atakują ramiona) i nogawkami oraz unikanie miejsc, w których żerują. Żadne kremy ani spreje na owady nie pomogą (oprócz preparatów na bazie permetryny, czyli syntetycznego insektycydu stosowanego w rolnictwie do ochrony roślin uprawnych przed szkodnikami. Smaruje się nią zwierzęta hodowlane narażone na ataki gzów, a ludzie mogą ją stosować wyłącznie na okrycie wierzchnie).
Źródło: https://zdrowie.gazeta.pl/
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.